Miłość to
raptem słowo. Słowo z kina, z książki, z kolorowego pisma. Tak wielu ludzi
wierzy, że wystarczy je wypowiedzieć i wszystko będzie dobrze, bo ono uleczy,
uratuje. A to tylko słowo. - Dorota Terakowska.
Od dwóch
tygodni mieszkasz z Bartkiem. Czy zdążyliście pożałować tej decyzji? Ani przez
sekundę. Wszystko działo się szybko. Szybko staliście się sobie bliscy do tego
stopnia, że nie mogliście bez siebie wytrzymać dłuższy czas. Ze względu na
bartkową chorobę pomysł ze wspólnym mieszkaniem przyszedł szybciej, bo i na co
mieliście czekać? Wiedzieliście co do siebie czujecie, więc nie widziałaś
żadnych przeszkód, by móc zmienić meldunek. Zresztą czy czas znajomości ma być
wyznacznikiem uczucia? Możesz być z kimś przez lata i nie poczuć nic
szczególnego, a możesz być z kimś przez parę tygodni i poczuć wszystko. Miałaś dość ciągłego
tłumaczenia się rodzicom, że nie wracasz na noc i oczywiście ukrywania, bo nie
chciałaś mówić, że nocujesz w bartkowym mieszkaniu.
Po pracy idziesz prosto do
rodzinnego domu, gdyż nie wzięłaś zupełnie wszystkich swoich rzeczy i chciałaś
zabrać cieplejsze swetry oraz buty zimowe, ponieważ zima nie odpuszcza. Ku
twojemu zaskoczeniu zastałaś ojca w domu.
- Cześć tato. - uśmiechasz się
widząc jego twarz.
- Witaj Oluś, napijesz się
kawę?
- Chętnie, to ty ja zrób, a ja
wezmę kilka rzeczy z pokoju. - parę minut później siadasz przy kuchennym stole,
a ojciec niewzruszony patrzy w dal. - Coś się stało? - nagle dobry humor cię
opuszcza i zaczynasz przemyślać co złego mogło się stać.
- Jesteś pewna, że dobrze
robisz?
- Ale z czym? - ściągasz brwi.
- Ze swoim życiem, z
mieszkaniem z Bartkiem? - wiedziałaś od początku, że ojcu nie podoba się twój
związek z Bartkiem. Choć Bartek, jako taki mu nie przeszkadza. Nie pasuje mu
jego nowotwór. Wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej, szczególnie po tych
twoich zerwanych zaręczynach, ale jesteś pewna, że dobrze robisz. W końcu
robisz, to co podpowiada ci serce. To chyba zrozumiałe, że rodzic nie chce, by
jego dziecko zostało skrzywdzone, nie drugi raz.
- Tato, ta decyzja może była
nagła, ale jeśli się kochamy, to najlepsza odpowiedź, że dobrze zrobiłam.
- Obyś pomogła mu z mamą wyjść
z tej paskudnej choroby. - delikatnie się uśmiecha i łapie twoją dłoń leżącą na
stole. Chwilę później wychodzisz z domu. Dwadzieścia minut później jesteś już w
nowym mieszkaniu. Po przekroczeniu progu zastaje cię cisza, jednak po wejściu
do salonu widzisz śpiącego Bartka. Przykrywasz go kocem i po cichu wchodzisz do
sypialni by włożyć przyniesione rzeczy, a później idziesz do kuchni zrobić coś
do jedzenia.
- Cześć Oleńka. - zaspany
szatyn wchodzi do kuchni i siada przy stole na którym znajdują się kanapki.
- Wyspałeś się?
- Aż za bardzo, lecz piątek
weekendu początek. W końcu będziesz miała więcej czasu.
- Niestety nie bardzo. Mam dyżury
w aptece „Za rogiem”. - widocznie twój chłopak zapomniał, że oprócz etatowej
pracy w aptece, dodatkowo w weekendy dorabiasz w innej aptece na umowę
zlecenie. Nie narzekasz o tyle na pracę, co o godziny, ponieważ apteka „Za
rogiem” jest otwarta całodobowo.
- Kiedy?
- Tam tylko weekendy. Sobota od
dziewiątej do osiemnastej, niedziela od piętnastej do pierwszej w nocy.
- Ola… - ciągnie twoje imię i
już wiesz, że jest zły.
- Do końca marca tam będę. Mogłabym
w każdej chwili wycofać się, ale nie chcę robić świństwa szefowej, bo jest naprawdę
fajna.
- Jeszcze dwa miesiące samotnego spędzania weekendów, a i w
tygodniu prawie codziennie pracujesz. - złość jak szybko mu przyszła, tak
jeszcze szybciej odeszła.
- Tylko dwa, a później będę
już tylko z tobą. - składasz muśnięcie na jego policzku i podajesz kubek
herbaty.
- Moja pracoholiczka, ale
ważne, że moja. - dodaje sobie pod nosem na co tylko się zaśmiewasz.
Po ciepłym
prysznicu siadasz na łóżku, a wtedy twój chłopak zajmuje łazienkę. Bierzesz z
szafki nocnej malinowy balsam do ciała i się nim smarujesz. Co chwilę
przychodzą ci na myśl jakieś anegdotki Bartka, które ci opowiadał i ciągle
uśmiechasz się pod nosem. On chyba nie zdaje sobie sprawy ile radości
wprowadził w twoje życie. A ty nie jesteś świadoma, jak dzięki tobie posiadł w
sobie pokłady do walki ze śmiertelną chorobą. Mimo, że mieszkacie blisko
miesiąc, znacie ponad cztery miesiące, śpicie w jednym łóżku, to nie
skonsumowaliście waszego związku. Seks jest ważny, ale czasem dużo bardziej
ważniejsza jest obecność. Poczucie, że możesz się tak zwyczajnie wtulić i
zasnąć z kochaną osobą. Zbliżenie przyjdzie w odpowiednim czasie. Nie naciskacie
na siebie.
Bartek, choć jest mężczyzną
potrafi sporo czasu przesiedzieć w łazience. Tobie zdążył wchłonąć balsam w
ciało, a on dalej nie wyszedł. Czasem, gdy tak długo nie wychodzi, to wołasz
go, by sprawdzić czy nic mu się nie stało.
- O, jak tu ładnie pachnie
malinami. - w końcu kladzie się, gasi światło, a ty materializujesz się na jego
ramieniu.
- Gorzki smak grejpfruta w
połączeniu ze świeżą mandarynką z nutką cytrusu także ma się świetnie. -
wybucha śmiechem, gdy odgadujesz zapach jego żelu pod prysznic.
- Zmysł węchu jest u ciebie
bardzo wyostrzony.
- Nie tylko węchu, bo moje
kubki smakowe lubią twoje usta. - kolejne minuty spędzacie na okazywaniu sobie
czułości, których tak bardzo ci brakowało w ostatnich latach. Poczucia, że
jesteś dla kogoś ważna, i że ta sama osoba jest najważniejsza dla ciebie. Oczywistością
jest, że czułaś się ważna dla rodziców czy brata, a także oni dla ciebie, lecz
miłość rodzicielska czy braterska ma inne korzenie. Brakowało ci poczucia, że
ktoś czeka tylko na ciebie, że ty także za tą osobę oddałabyś wszystko co masz,
byle ją zatrzymać przy sobie.
Witam, przepraszam za lekką obsuwę.
Ww. tekst nie wiem czy Was usatysfakcjonuje, ale starałam się, jak mogłam.
Dziękuję!
Cudnie jak zawsze...
OdpowiedzUsuńA co do kwestii konsumowania związku to święte słowa ;)
Jak zwykle weny ;*
Czekam na nexta
Ola
Jestem i ja. Co do wspólnego zamieszkania sądzę, że im człowiek starszy tym mądrzejszy i wie co robi. Co innego gdyby bohaterowie mieli po osiemnaście lat, a tak to według mnie nie ma żadnego problemu. Mam nadzieję, że choroba Bartka szybko ustąpi i będziemy miały ten upragniony happy end. Nie jestem zwolenniczką nieszczęśliwych zakończeń. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńP.S. Tekst satysfakcjonuje czytających. Jak najbardziej więc przestań narzekać
fajnie, ze Ola wprowadziła się do Bartka. mam nadzieję, że to pomoże mu szybciej uporać się z chorobą bo nie zakładam innej opcji niż jej pokonanie :)
OdpowiedzUsuńLekką obsuwę, lekką obsuwę ?! Ja nawet w sSywlka sprawdzalam, czy moze aby.
OdpowiedzUsuńEj no, czemu tak krótko w ogóle.
Ja Cie tak nie lubie.
A kiedy następny ?
Zaraz? Za godzinę ? Już natychmiast !
Anka (dawaj na gadu, małpo! )
Mam nadzieję,że Bartek pokona chorobę . Cieszę się ,że jest z Olą. czekam na kolejny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,że dopiero teraz się pojawiam, ale obowiązki zmusiły mnie do znacznego zminimalizowania działalności na blogerze, także w sferze komentowania :( Jednak już nadrabiam!
OdpowiedzUsuńIleż tu się działo! Tak czułam, że te pomyłka leku będzie impulsem do zaczęcia znajomości przez tą dwójkę. Jednak nie spodziewałam się, że sprawy potoczą się tak szybko i zostaną parą, ba, zamieszkają razem! Oczywiście nie narzekam, cieszę się tym, że są razem i wierzę, że Ola pomoże Bartkowi w tej walce i będą żyć długo i szczęśliwie!
ściskam ♥
Ola wniosła w życie Bartka trochę kolorytu, radości i nadziei na lepsze jutro. Dzięki niej chłopak podniósł się, zebrał w kupę i robi wszystko, by walczyć z chorobą - nie tylko dla siebie, ale podejrzewam, że również dla Oli. W końcu stała mu się się bardzo bliską osobą, która każdego dnia napędza do działania. mam Nadzieję, że tak już pozostanie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się że Ola i Bartek są razem!
OdpowiedzUsuńPod koniec rozdziału zrobiło się tak intymnie, że cieszę się, że skończyłaś xD
Pozdrawiam i życzę weny!