18.12.2015

Rozdział ósmy.



Najpiękniejsza znajomość to ta, której nikt się nie spodziewał, która pojawiła się nagle, jakby znikąd. Taka właśnie była wasza znajomość. Bartek przyszedł do apteki, by wykupić lek, który będzie go trzymał przy życiu. Ola, pracując w aptece oczywiście nie zamierzając pomyliła dawki leku. Koleżanka z pracy odkryła, że Ola źle wydała lek. Koczowanie Oli pod zamkniętymi drzwiami Bartka, aż w kńcu główny bohater otwiera drzwi.  Można, by rzecz, że taki jest plan wydarzeń spotkania Aleksandry Jamro z Bartoszem Kurkiem.
Dni szybko mijały, do świąt pozostawało coraz mniej czasu. Ciebie to cieszyło, ponieważ wiedziałeś, że będziesz je spędzał w towarzystwie ojca, brata i siostry. Ty wręcz odliczałeś dni, by móc z nimi spotkać. Nie było dnia, żeby choć przez chwilę nie przeszła myśl, czy to nie ostanie dnie grudnia jakie przeżyjesz, ostanie święta, wszystko ostatnie. Starałeś się odpędzać te myśli od siebie, jednak siedzenie w domu nie pomagało. Brak siatkówki w codziennym życiu coraz mocniej doskwierał za to Ola, coraz częściej wpadała do twojego mieszkania. Ty także nie lubiłeś do niej dzwonić, by spytać, jak minął dzień czy na przykład wyspała się po nocnym dyżurze. Lubiłeś ją, była piękną kobietą, ale mimo wszystko nie chciałeś jej skrzywdzić, nie chciałeś, by pokochała kogoś, kto w przeciągu kilku miesięcy może się stać osobą wymagającą opieki czy też osobą, która ją zostawi. Jednak też nie potrafiłeś się uwolnić od niej, od jej wesołego śmiechu, od dziewczęcego uroku, od tego, że nie traktowała ciebie jak jakąś gwiazdę ani jak trędowatego.

*

Czysty przypadek sprawia, że Bartek znowu odwiedza aptekę, gdy Ty jesteś na zmianie. Dwa dni temu byłaś u niego, jednak nie opowiadałaś mu, jaki masz grafik. Mimo, że w kolejce do ciebie czeka kilku pacjentów Bartek nie chce przejść do innego okienka.
- Cześć, już myślałem, że się nie doczekam i będę musiał iść do twojej koleżanki. - niebieskooki uśmiecha się.
- A widzisz cierpliwość popłaca.
- Czyli mogę liczyć na jakiś bonus? - nie masz pojęcia co mu po głowie chodziło?  W zasięgu wzroku odnalazłaś cukierki, które dajecie dzieciom i poczęstowałaś nimi szatyna. - Myślałem, że raczej będziesz chciała potowarzyszyć mi w samotnym siedzeniu, a nie cukierki dawała, których i tak nie zjem. - rozśmiesza cię jego mina, gdy próbuje wyrazić smutek, choć tak naprawdę chce mu się śmiać.
- Jak zrobisz coś ciepłego na kolację, to może i potowarzyszę, a teraz dawaj tę receptę, bo mnie zaraz szefowa wezwie na dywanik za pogaduszki. - Bartek wyraźnie się ożywił, zaś ty popadłaś w konsternację, gdy kątem oka rzuciłaś jaki lekarz wystawił pieczątkę. Halina Jamro, to była przecież twoja mama. Adres placówki ten sam. To twoja mama musiała być lekarzem prowadzącym Bartka. Szybko wydałaś mu leki, tym razem sprawdziłaś dwa razy czy na pewno dobre opakowanie podajesz.
Wieczorem, tak jak obiecałaś odwiedziłaś Bartka, lecz ciągle w głowie miałaś tę pieczątkę z recepty. Nie chciałaś wypytywać Bartka o lekarkę, więc chwilę z nim posiedziałaś i wróciłaś do domu. Oczywiście rodzicielki nie zastałaś. Był tylko tata i Oskar, którzy jedli obiad. Gdy odmówiłaś zjedzenia posiłku, ojciec rozpoczął swe dochodzenie gdzie byłaś i z kim. Nie przyznawałaś się, jednak w ostatnim czasie coraz częściej dochodziło do spięć między wami. Po incydencie w czasie studiów i zerwanych zaręczynach ojciec trzymał cię pod wielkim kloszem. Dopiero rano udało cię się zobaczyć z mamą. Miałaś do pracy na czternastą, więc pomogłaś przygotować obiad.
- Mamo, a mogę cię spytać o sprawy służbowe? - zaczęłaś delikatnie.
- Pytaj.
- Ty leczysz Bartka Kurka? - wzrok matki mierzy się z twoim.
- Skąd wiesz? - nim odpowiadasz sama się domyśla, że musiałaś widzieć receptę. - A ty go znasz? - jest szalenie zaskoczona.
- Tak wyszło, że znam. Długa historia.
- Aha, to dlatego czasem znikasz z domu, albo wracasz tak późno z pracy? - podśmiechuje się przecedzając makaron.
- Nie tylko dlatego, spotykam się też z dziewczynami, do Darii chodzę. Możesz mi powiedzieć dokładniej co mu jest? - wiesz, że lekarza obowiązuje tajemnica lekarska.
- Myszko, nie mogę. Jestem jego lekarzem i tyle musi ci wystarczyć.
- Mamuś, ale ja nikomu nie powiem. Obiecuję, że nic mu się nie wygadam.
- Oleńko, mam zasadę, ale i obowiązek dotrzymać tajemnicy. Z moimi kolegami lekarzami mogę dyskutować na temat jego choroby, ale nie z farmaceutką. Mogę ci za to obiecać jedno, że będę robić wszystko, by wyszedł z tego cały. - niestety nic się nie dowiedziałaś nowego o jego zdrowiu. Wręcz przeciwnie, byłaś na cenzurowanym. Każde twoje wyjście było łączone z wizytą w bartkowym mieszkaniu.
Trzy dni przed świętami odwiedzasz Bartka, który szykuje się na przyjazd rodziny. Z racji, że nie mieliście co robić, a Bartek zbyt nie lubił wychodzić na miasto, by go ludzie nie zaczepiali często spędzaliście czas w mieszkaniu. Zostawiłaś go na chwilę samego i zrobiłaś małe zakupy w osiedlowych delikatesach. Jakież było zdziwienie siatkarza, gdy wróciłaś z reklamówką wypełnioną mąką, proszkiem do pieczenia, galaretkami i innymi produktami z których może powstać coś słodkiego.
- Cóż, by to były za święta bez pierniczków? Jestem pewna, że twoja siostra je lubi.
- Laura lubi wszystko co słodkie, ale czy ty Olka, jesteś pewna tego co chcesz zrobić?
- Jak najbardziej! Poproszę o fartuszek i możesz mi pomóc zaraz ci powiem, co masz mi podawać. - kolejne trzy godziny spędziliście na wesołym pieczeniu różnokształtnych ciasteczek. Z jabłek, które Bartek miał w koszyku postanowiłaś, że zrobisz szarlotkę i tak tym sposobem trochę słodkości własnej roboty będzie miał dla najbliższych. Gdy zaczęłaś się zbierać dochodziła dwudziesta trzecia.
- Ola, nie będziesz sama wracała o tej porze. - chwilę z nim się droczyłaś, jednak nie dał za wygraną. Mógł cię odwieźć samochodem, lecz wolałaś iść na nogach, a przez to trochę z nim pobyć. Na zewnątrz minusowa temperatura, a ty bez czapki, rękawiczek nawet kaptura nie miałaś. Skostniałe dłonie zostały ogrzane w wielkich bartkowych. Pierwszy raz wykonuje taki gest. Coś zaczyna się zmieniać między wami. Bartek, nie jest ci obojętny, ty jemu chyba też. Żadne z was nie naciska, zobaczycie co los przyniesie.
- No to jesteśmy na miejscu. Chętnie bym ciebie zaprosiła, ale o tej porze… - urywasz, a Bartek zaczyna się śmiać. - I z czego się śmiejesz?
- W końcu mnie zapraszasz, juhu! - lekko uderzasz go w ramię. - Dziękuję za dzisiejszy wieczór. - patrzy ci głęboko w oczy. - Dziękuję, że jesteś. - nie wiesz nawet kiedy obejmuje cię w pasie. Patrzysz, jak zahipnotyzowana w jego twarz nie zmieniając mimiki ani na sekundę. Jak zwykle na pożegnanie cmoka cię w policzek, jednak tym razem nie kończy się na policzku. Obejmujesz jego głowę swoimi dłońmi i delikatnie całujesz malinowe usta. Chwila iście romantyczna do czasu, aż ktoś z twoich domowników świeci lampę przed domem. Wychodzi twój ojciec, by spłoszyć szczekające psy w sąsiedztwie. Szybko odrywacie się od siebie i zmieszana krótkim cześć żegnasz się z Bartkiem.
Czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie? Trzy tygodnie później mieszkasz już z Bartkiem. 
                                                

Witam :)
Dzisiaj trochę ogłoszeń.
Po raz ostatni spotykamy się w tym roku. Więc z tej racji chciałabym Wam życzyć zdrowych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku 2016! 

Jeśli są tutaj dziewczyny, które czytały bloga z głównym bohaterem Pawłem - to niestety, ale ten blog został usunięty.Przepraszam.
Jedynym i ostatnim blogiem, który piszę jest ten o Bartku. Dlatego postaram się, by był jak najlepszy i dotrwał do końca. Z Waszym udziałem będzie mi bardzo miło! :) Dziękuję, że jesteście. 

3 komentarze:

  1. Och...
    Piękny rozdział <3
    Czy mi się wydaje czy jest dłuższy od poprzednich? Ale to dobrze =)
    Cóż więcej napisać? Cudo, cudo, cudo!
    Również życzę wesołych świąt i szampańskiej zabawy ;)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Też chce zamieszkać z nimi. I mogę z Olą zamienić.
    Oszalałam ja.
    Serio, to zaskoczyłaś mnie takim finałem! :O Widzę, że Olka przejęła inicjatywę i mam nadzieję, że wraz z mamą pomogą mu wyjść cało!
    Pozdrawiam, An.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie podoba mi się to, że przerwałaś w takim momencie. Ale jedno muszę przyznać, szybko zamieszkali razem. Może to i dobrze? Bartek długo tkwił w "związku", który tylko napsuł mu krwi. A co do tego, że jest chory - mam wrażenie, iż ktoś kto a raka, po części zostaje uznany za takiego, który właściwie już umarł. Głupie myślenie, niestety chyba nic się z tym nie zrobi. Ma przeczucie, że Bartek szybko z tego wyjdzie i nie nastąpi powrót choroby. A Ola - cóż, mówią, że miłość to jedna z najlepszych form terapii, bo potrafi wyleczyć każdą chorobę.
    Komentarz trochę bez sensu, ale dziś nie stać mnie na więcej. Tobie również życzę wesołych świąt i szczęśliwego nowego, 2016 roku. Niech spełni ci się to, o czym tylko marzysz :) do zobaczenia za rok :p

    OdpowiedzUsuń