Miałeś się
nie przejmować rozstaniem z Wiktorią. Miała to być formalność. Miałeś w końcu
odetchnąć z ulgą, że nie męczysz się w tym układzie. Miałeś rozpocząć walkę o
coś najcenniejszego. Miałeś walczyć o życie. O swoje życie. Jednak mimo, że minęło kilka dni od feralnego
wieczora nadal nie potrafiłeś się pozbierać. Czy tęskniłeś za Wiktorią? Nie, w
końcu od jakiegoś czasu nie byliście zbyt blisko siebie. Nadal słyszałeś jej
słowa „masz raka, nie wiemy ile życia ci
zostało, a ty sądziłeś, że ja będę przy tobie siedziała?!”. Nie potrafiłeś
ich wyrzucić z głowy. A każdy dzień spędzony w mieszkaniu tylko potęgował
rozmyślanie. Owszem, wasz związek od kilku tygodni przechodził kryzys, ale
przecież nie zostawia się ukochanej osoby, tylko dlatego, że przytrafią się
gorsze dni… Chyba nie byłeś dla niej ukochaną osobą. Szczerze mówiąc, byłeś dla
Wiktorii intratnym kąskiem. To ona miała korzyść będąc z tobą, a ty zaślepiony
wierzyłeś w jej czułe słówka nie słuchając znajomych, którzy niezbyt przepadali
za twoją już byłą dziewczyną. Dochodzi dziesiąta godzina, a ty nadal leżysz w
łóżku. Nie masz ochoty na nic. Nawet leków nie zażyłeś. Ktoś ma czelność
przerywać twoje rozgoryczenie. Gdy przez wizjer zobaczyłeś znajome ci osoby
zawołałeś, by chwilę poczekały, a ty jak oszalały łapałeś porozrzucane ubrania,
by je schować za drzwiami szafy. Kubki, filiżanki i inne sztućce wrzuciłeś do
zlewu niechcący rozbijając kilka z nich. Dźwięk dzwonka nasilał się, więc czym
prędzej pobiegłeś i otworzyłeś drzwi. Laura, jak zwykle rzuciła ci się na
szyję, a ty nie potrafiłeś jej puścić. Kochałeś mocno swoją siostrę. Była dla
ciebie najważniejszą kobietą w życiu. Jedyne czego żałowałeś, to to, że nie
możesz być z nią, tak często jakby tego chciała. Laura wraz z Kubą i twoim
ojcem na co dzień mieszka we Włoszech. Witasz się także z bratem i tatą, po
czym każesz im wejść do środka i proponujesz coś do picia. Wiesz, jaki jest
powód nagłej wizyty ojca, ale zdajesz sobie sprawę, że przy Laurze nie chce
ruszać tematu, tak więc po zjedzeniu szybkiego obiadu, jaki potrafiłeś zrobić
Laura z Kubą idą do kina. Twoja siostra chce iść także z tobą, ale udaje ci się
ją przekupić wieczorną grą w statki. Kuba niejednokrotnie był u ciebie i zna
Warszawę, przynajmniej ulice niedaleko twojego osiedla, więc nie boicie się
wysłać ich samych na miasto.
- To teraz
Bartek, mów co się dzieje. Wystarczająco głupi byłem, by wierzyć w problemy z
kostką, plecami czy podejrzeniami o przepuklinę kręgosłupową. - srogi, a
zarazem zaniepokojony głos rodzica świdruje ciebie.
- Tato… ale
co mam ci powiedzieć?
- Prawdę.
Choćby nie wiem co to było, mów. -
wypuszczasz głośno powietrze. Wstajesz z krzesła podchodzisz do okna i
wpatrując w ruchliwą ulicę mówisz.
- Mam raka.
Guz umiejscowiony na prawej nerce, lewa czysta, jak na razie. Nowotwór o
pierwszym stopniu zaawansowania. Na razie mam silne leki, zobaczymy jaki
rezultat przyniosą. Siatkówka, niestety zeszła na dalszy plan. Fizycznie czuję
się dobrze, ale nie mogę się przemęczać, nie mogę uprawiać sportu
profesjonalnie. Psychicznie jest już gorzej, ale proszę nie mów nic Laurze,
Kubie sam powiem. - przekręcasz głowę w stronę ojca. - Do kiedy zostajecie u
mnie? - ojciec długo milczy. Kolejny cios w jego serce. Kilka lat temu zmarła
właśnie na nowotwór jego żona Dorota zostawiając go samego z trójką dzieci, a
najmłodsza Laura miała niespełna rok. W końcu podchodzi do ciebie i mocno
obejmuje. Ostatni raz tak cię przytulił, gdy zmarła mama. Dostrzegasz łzy w
jego oczach i sam ronisz kilka słonych, gorzkich, jak piołun łez.
- Bartek,
pamiętaj, że masz zawsze nas.
- Wiem. To
do kiedy jesteście?
- Do niedzieli
o ile nas chcesz?
- Jak dla
mnie, możecie nie wyjeżdżać. Tato, a mogę mieć prośbę do ciebie? - oczywiście
się zgadza. - Po świętach, może Laurka z Kubą przylecieć do mnie na kilka dni?
- chcesz pobyć z rodzeństwem, jak najdłużej się da. Starasz się nie dopuszczać
czarnych myśli, ale nie wiesz co będzie.
- Oni sami
będą chcieli bez twoich próśb, a jeśli będziesz chciał przyjąć pod swój dach
starego ojca, to także kilka dni spędziłbym z wami razem. - teraz ty zgadzasz
się na propozycję ojca. Dopóki nie wracają niepełnoletni Kurkowie dalej
rozmawiacie o przebiegu twojej choroby, o kolejnych wizytach w klinice.
Przyznajesz się ojcu do zerwania z Wiktorią. Jesteście blisko, jak dawno nie
byliście.
*
Nie możesz
przestać myśleć o Bartku. Jesteś szalenie ciekawa, jak się czuje, czy ma się
dobrze, czy przypadkiem nie pogorszył
się jego stan zdrowia. Miałaś cichą nadzieję, że być może odwiedzi aptekę i
będziesz miała okazję o to wszystko spytać. Jednak jak na złość nie pojawiał
się w aptece, gdy ty miałaś zmiany. Pod nieobecność klientów zaczęłaś szperać w
pozostawionych receptach, czy przypadkiem nie było wysokiego szatyna. Jednak ta
chwila nie trwała zbyt długo, ponieważ nachodzi na tę chwilę właścicielka. Po
pracy postanawiasz odwiedzić Bartka. I tak jak planowałaś po osiemnastej stoisz
pod klatką czekając na otwarcie drzwi.
- Cześć, nie
przeszkadzam? - silisz się na uśmiech.
- Nawet nie
pytaj, tylko wchodź. Już nudzi mnie się siedzenie samemu. - ściągasz płaszcz,
buty i wchodzisz do salonu połączonego częściowo z kuchnią. Chyba
przeszkodziłaś Bartkowi w przygotowaniu jakiejś potrawy, bo czuć zapachy. -
Pomożesz mi zjeść kolację.
- Bardzo
chętnie, ponieważ od rana jestem o jednej kanapce, którą zjadłam w domu. Ale
przyszłam, żeby spytać, jak się czujesz, a nie żeby cię objadać.
- Jak na
osobę z zdiagnozowanym nowotworem, to czuję się całkiem dobrze. - i w tym
momencie zrobiło ci się cholernie smutno, ale nie chciałaś dać po sobie poznać.
Szybko zmieniłaś temat i zaproponowałaś pomoc w przygotowaniu posiłku. Bartkowi
spodobała się twoja pomoc, bo gdy ty kroiłaś ogórki, on siedział naprzeciw i
zajadał się kolejnymi plastrami. Ty także czułaś się swobodnie w jego
towarzystwie mimo, że na dobrą sprawę było to wasze drugie spotkanie, a ty już
urzędowałaś w jego kuchni.
Cześć dziewczyny :) Fajnie, że jesteście!
Do zobaczenia za dwa tygodnie.
Co tak krótko?
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział perełka.
Fajnie mieć taką rodzinę.
Coś tu się kroi! Zakochanie? Czy tylko zauroczenie?
Czekam na następny.
pozdrawiam, Ola
imię Wiktoria chyba jest przeklęte (wiesz o czym mówię). Ja rozumiem, że miłość jest ślepa, no ale bez przesady. Kiedy twoja druga połówka mówi, że nie będzie cię niańczyć, bo masz raka i możesz umrzeć to coś jest mocno nie w porządku. Cieszę się jednak, że rodzina Kurków w tej sytuacji tak bardzo się do siebie zbliżyła. Podobno takie zachowania pomagają chorej osobie walczyć z nowotworem. No i ta Ola - węszę tu początek pięknej miłości, która wśród czytelników będzie wywoływała nudności (to komplement :p). Czekam na to, co dalej wymyślisz. Jeśli komentarz jest beznadziejny to przepraszam - dzisiaj nie stać mnie na nic lepszego :)
OdpowiedzUsuńBartek nie masz co zaprzątać sobie głowy Wiktorią... Choć wiem, że dobrze się mówi.
OdpowiedzUsuńOla, Ola - Ty się nie czuj skrępowana, tylko masz mu pomóc wyjść z śmiertelnej choroby, bo innego wyjścia nie widzę.
An.
I zrobiło się jakoś tak smutno, sama nie wiem dlaczego... Chyba przez to, że sama aktualnie cierpię i zwijam się z bólu i żadne pozytywne myśli jakoś nie mogą się ze mnie wykrzesać. Ale!, nie o nie będziemy tu rozmawiać!
OdpowiedzUsuńMówi się, że tragedie i ciężkie chwile zbliżają do siebie, nawet najbardziej oddalonych od siebie ludzi. Podobnie jest w przypadku Bartka i jego ojca, i choć może niekoniecznie byli od siebie oddaleni, to wiadomość o chorobie na pewno ich do siebie zbliżyła. Dobrze, że ma solidne oparcie w ojcu i rodzeństwie, to naprawdę daje bardzo dużo sił i optymizmu. A jeśli do tego dochodzi troskliwa farmaceutka, to już nic nie powinno być mu straszne. Czuję, że będzie dobrze. :)
ściskam :*
Tak skończyłam czytać chwilę temu i nie wiem co napisać? Napisałaś ten rozdział bardzo emocjonalnie. I to jest pochwała :)
OdpowiedzUsuńBliskość Bartka z ojcem i rodzeństwem. W ogóle właśnie pomyślałam, że strasznie szkoda mi Laurki, bo wywnioskowałam, że ona była malutka, jak zmarła Dorota, matka trójki dzieci... Kuba także za duży nie był.
Rozstanie boli, a jak Bartek uświadomi sobie jeszcze, że Wiktoria była z nim dla jego pieniędzy, to dużo bardziej, to boli. Ale, ale - coś się kończy, coś zaczyna. Ola witamy cię w akcji i może już nie wypuszczamy z mieszkania Bartka? :) Nie mam nic przeciwko, by ta dwójka była razem, bo będzie? :)
Pozdrawiam, Alicja :*