Siedzisz na
schodzie nieopodal drzwi wejściowych krztusząc się łzami. Dzwonisz do
Marceliny, by się jej doradzić, co robić dalej. Nie wyobrażasz sobie nawet, co się będzie
działo, gdy się okaże, że ten chłopak zażył te lekarstwa. Wyobraźnia działa
cuda. Przewodnim obrazem jest leżący gdzieś na podłodze pacjent, który stracił
przytomność w najlepszym wypadku. Drzwi ma oczywiście zamknięte i nikt nie może
do niego się dostać. Nie wiesz czy dzwonić na policję, po karetkę czy jeszcze
chwilę poczekać. Choć z drugiej strony każda sekunda może być na wagę złota, a
przecież tutaj na szali jest ludzkie życie.
*
Budzisz się
po sporej drzemce. Miałeś posłuchać muzyki, jednak zasnąłeś ze słuchawkami w
uszach. Patrzysz na zegarek, a gdy dostrzegasz zbliżającą się dziewiętnastą
godzinę podnosisz się z łóżka i masz zamiar zażyć wykupione dzisiaj w aptece
leki. Otwierasz lodówkę, a gdy w niej nie znajdujesz wody postanawiasz iść się
przewietrzyć, a przy okazji zahaczyć o sklep. Przed wyjściem dzwoni do ciebie
Wiktoria uprzedzając, że niestety nie da rady do ciebie przyjechać. Nawet nie
jesteś tym zaskoczony. Ubierasz kurtkę, bierzesz klucze i wychodzisz. Nim się
zdążyłeś odwrócić, obok ciebie pojawiła się postać młodej kobiety.
- Pani czego
tutaj szuka? - rzucasz chłodno, gdyż jesteś przekonany, że to dziennikarka stoi
przed tobą. Pewnie jest ciekawa twojej absencji , ale czyż to nie szczyt
bezczelności, by koczowała pod twoimi drzwiami? Może i jesteś w pewien sposób
osobą publiczną, łatwo rozpoznawalną dla fanów siatkówki, ale czy to uprawnia
dziennikarzy, by wręcz wchodzili ci do domu i łamali wszelaką prywatność? Dziewczyna
dłuższą chwilę nic nie odpowiada, a ciebie w środku aż gotuje. Jednak nie
wybuchasz żadną wiązanką. Masz wrażenie, jakbyś już kiedyś ją gdzieś widział, a
może tylko jest podobna do kogoś? Zauważasz spadającą łzę z jej oka, którą
szybko ociera i w końcu otwiera usta.
- Dobry
wieczór, nazywam się Aleksandra Jamro. Jakąś godzinę temu wydałam panu nie ten
lek co powinnam, mam nadzieję, że pan jeszcze go nie zażył?! - patrzysz na tę
dziewczynę nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi. - Pracuję w aptece, pan się
nazywa Bartosz Kurek, prawda?
- Tak, tak.
Już sobie panią, ciebie przypominam. - dziewczyna oddycha z ulgą. - Jestem
Bartek.
- Ola. -
podajesz jej dłoń. - Właśnie wychodziłem, żeby kupić wodę i zażyć leki.
- Gdybyś nie
miał nic przeciwko, to daj mi to opakowanie i najszybciej, jak to możliwe
przyniosę odpowiednie.
- Czyli
trochę dłużej pożyję, dzięki Ola. - wybuchasz śmiechem rozładowując atmosferę,
a dziewczyna wyraźnie się uspokoiła. - Nie będziesz mi usługiwała, chodź
pójdziemy razem do tej apteki. Albo czekaj wrócę po kluczyki i pojedziemy
samochodem.
- Jeśli
dobrze się czujesz, to ja wolę przejść się i ostudzić głowę.
- Nie
umieram jeszcze, choć ten na Górze nie wiem czy nie ma innych planów wobec
mnie. - krzywo się uśmiechasz. - Więc możemy iść.
Jak
przebiegła wasza droga do apteki?
Teraz to jest mi
trochę głupio za to, jak potraktowałem Olę, zaraz po wyjściu z mieszkania.
Jednak chyba nie była zła na mnie? Przynajmniej mam taką nadzieję. Idąc z nią w
stronę apteki nastała między nami cisza w której wyobraziłem sobie, co by się
mogło stać, gdybym zdążył już zażyć, to cholerne lekarstwo. Powinienem być jej
wdzięczny, że odnalazła mnie, bo gdyby nie jej przyjście niczego nieświadom
zażyłbym dwa razy mocniejsze pastylki.
Chcąc otrzeźwić głowę
z czarnych myśli chciałam się przejść pieszo, jednakże chyba zapomniałam, że
miałam iść z Nim. Szybko między nami nastała krępująca mnie cisza i powodująca
jeszcze większe wyrzuty sumienia. Bartek, zaś chyba czytał w moich myślach,
ponieważ podjął rozmowę w czasie której swobodnie wymienialiśmy swoje racje, a
nawet w wielu kwestiach podobnie patrzyliśmy na przyszłość.
Właśnie
kończyłeś oglądać film, gdy otrzymałeś smsa od Wiktorii z informacją, że
dzisiaj przyjdzie do ciebie. Szczerze mówiąc, byłeś wręcz zaskoczony, że
postanowiła cię odwiedzić. Do tej pory, od kiedy dowiedziałeś się o nowotworze
widziałeś się z nią raptem trzy razy, dodatkowo kilka rozmów telefonicznych
oraz smsów. Od dawna nie było za najlepiej między wami, ale ciągle miałeś
nadzieję, że jednak Wiktoria się zmieni, że przejrzy na oczy. A teraz?
Potrzebowałeś jej wsparcia.
Od półtorej
godziny spędzasz czas w towarzystwie swojej dziewczyny. Oddaliliście się od
siebie i to bardzo. Wiktoria nawet nie próbuje ukryć swego niezadowolenia z
wizyty u ciebie.
- Wiki, co
ty robisz? - nakrywasz dziewczynę zbierającą z szuflad swoje czy też wasze
wspólne rzeczy i wodzisz wzrokiem, jak pakuje, je do walizki.
- Bo wiesz,
lecę z dziewczynami na krótkie wakacje. O tej porze są wielkie promocje last
minute. - w ogóle nie patrzy ci w oczy tylko szpera w poszukiwaniu kolejnych
rzeczy. - Poza tym teraz, jak i tak jesteś chory, to chcesz pewnie chwili
odpoczynku.
- Tak,
jedyne o czym marzyłem, to żebyś gdzieś pojechała. - odpowiadasz z ironią. -
Wiktoria, po raz kolejny mnie zostawiasz właśnie teraz, gdy najbardziej
potrzebuję twojego wsparcia.
- Bartek, a
co ty sobie myślałeś? - zupełnie zdezorientowany patrzysz na nią. - Masz raka,
nie wiemy ile życia ci zostało, a ty sądziłeś, że ja będę przy tobie
siedziała?! - potrzebne jest pisanie, jak się poczułeś? Zamilkłeś.
Najpotężniejszy policzek, nie sprawiłby ci tyle bólu co te kilka słów.
- Zabierz
tylko swoje rzeczy, które tutaj zostawiłaś i wynoś się z mojego mieszkania. - syczysz
i wychodzisz, by nie musieć dłużej na nią patrzeć. Jesteś totalnie skołowany.
- Bartek,
przepraszam.
- Dla ciebie
już nie żyję i niech tak zostanie. Wyjdź. - nie podejmuje rozmowy. Chwyta walizkę
i idzie do drzwi. W ostatniej chwili jeszcze ją zatrzymujesz. - Wiktoria, karta
i klucze. - ton twojego głosu jest szorstki, wręcz lodowaty. Wypruty z
jakichkolwiek emocji. Posłusznie oddaje twoje własności i bez słowa zamyka za
sobą drzwi. Możesz odetną z ulgą? Nie. Dopiero teraz dociera do ciebie, jak
okropny ból ci sprawiła.
Witam! Jesteście jeszcze? :)
Kolejny za dwa tygodnie.
Kolejny za dwa tygodnie.
jesteśmy! Cóż, od początku wiedziałam, że z Wiktorią nic z tego. Bycie dziewczyną sportowca ma swoje plusy, ale nie można zapominać o tym, że i jemu należy poświecić odrobinę czasu. Cóż, mam nadzieję, że Ola pomoże mu z tego wyjść. Ba! Jestem tego pewna. Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój ich znajomości :)
OdpowiedzUsuńJeeest! Wreszcie z nią zerwał. O to chodziło! =>
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie ostatnie spotkanie Bartka i Oli.
Wierzę, że Bartuś wyzdrowieje.
A Wiktoria zniknie z jego życia raz na zawsze!
Cóż więcej napisać? Piszesz świetnie i tego się trzymajmy.
Ja chcę już kolejny! To niesprawiedliwe, że kolejny dopiero za dwa tygodnie, ale rozumiem, życie prywatne, itd.
Nie zanudzam, pozdrawiam
Ola
świetny
OdpowiedzUsuńUfff! Kamień spadł mi z serca i serio odetchnełam z ulgą, kiedy przeczytałam, że Kurek jeszcze nie zażył tego leku. Spotkanie z Olą pod drzwiami mieszkania mogło go wprowadzić z stan zdenerwowania, ale kiedy dowiedział sie, że nie jest dziennikarką,rozmowa potoczyła się już w przyjaznej atmosferze. :)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że Wiktoria wcale nie imprezowała po świecie z przyjaciólkami, tylko z jakimś gachem! Zwłaszcza od momentu, kiedy dowiedziała się o chorobie Bartka. Gdyby naprawdę go kochała, byłaby przy nim, wspierała go i pomagała przez to wszystko przejść, ale - jak sama stwierdziła - "nie wiadomo ile życia mu zostało", dlatego też ona korzystała z życia jak najwięcej (pewnie żeby wyssać z jego karty kredytowej bajońskie sumy "za życia")... A kto tam ją wie, ile miała facetów na boku? Bartek jej ufał, przynajmniej do czasu, a ona może przyprawiała mu rogi i tyle było z ich związku. Dobrze, że siatkarz zdecydował się skończyć tę farsę.
Zaraz, zaraz... Czy przypadkiem ten onkolog, do którego miał się zgłosić Bartek, nie nazywał się tak samo jak nasza pani farmaceutka...? ;)
No i w koncu na dobre sie poznali. Wiktoria poszla w pi*du i prawidlowo, bo nawet nie wyobrazam sobie wlasnego odczucia gdybym uslyszala takie slowa jak Bartek. Pustak z niej i tyle!
OdpowiedzUsuńMam pewne zastrzezenie dlaczego tak krotko i tyle czekania na nowy :/
An.
Niczego innego nie spodziewałam się po Wiktorii. Nie ma w zupełności serca dlatego też to, że Bartka zostawiła uważam za przejaw "dobroci". Przestanie robić złudne nadzieje.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ola zdążyła dotrzeć do Bartka przed zażyciem lekarstw. Ściskam :*