Każdy dzień,
każdy miesiąc, każdy rok coś w nas zmienia. Poprzedni rok przyniósł ogromne
zmiany w twoim życiu Bartek. Przyniósł ogromny cios w postaci choroby
nowotworowej. Mimo, że zarabiałeś krocie, miałeś podpisany kontrakt z klubem na
kosmiczną sumę dla przeciętnego Kowalskiego, to nie potrafisz się wykupić zabezpieczyć
zdrowia, bo najzwyczajniej w świecie tak się nie da. Musisz przyjąć to co
przynosi los. Kiedyś wyobrażałeś sobie chorobę, jako coś przeraźliwie smutnego,
coś co powoduje, że w ciągu kilku godzin od diagnozy odechciewa ci się żyć.
Przyznasz, że sam miałeś takie myśli na początku. Teraz wiesz, że ten czas,
który jest ci dany musisz wykorzystać najlepiej jak się da, cieszyć z każdej
chwili życia. I tak też starasz się robić. Od kiedy jest przy tobie Ola każdy
dzień jest cenny. Niedawno był nowy rok, lecz nie robiłeś nic nie wartych
postanowień. Masz tylko jeden cel - pokonać wroga.
W końcu
macie weekend tylko dla siebie. Ola już nie ma dodatkowych dyżurów w drugiej
aptece, a ty jesteś wręcz wniebowzięty, że w końcu możesz spędzić tylko z nią
czterdzieści osiem godzin. Nie masz na jej punkcie obsesji, ale to zrozumiałe,
że chcesz spędzać, jak najwięcej czasu z kochaną osobą, gdy rodzeństwo z ojcem
przebywają kilkaset kilometrów od ciebie. Wieczór spędzacie jakże wytwornie, a
mianowicie w salonie na sofie będziecie oglądać film. Takie na pozór zwyczajne
chwile zbliżają was do siebie. Już nie pierwszy raz wolicie swoje towarzystwo
w zaciszu swoich ścian niż kawiarnie czy inne duże miejsca. Wyciągasz z szafy
koc, którym was przykrywasz. Każesz przesunąć się Oli na bok i kładziesz
obok niej. W przerwie filmu odwracasz się do Oli i próbujesz podpytać kim jest
facet, którego widziałeś z nią na zdjęciach w albumie, który kilka dni temu
przyniosła z domu. Natychmiast sztywnieje, a uśmiech znika z jej twarzy.
- Opowiem
ci, jak się film skończy. - jednak po skończeniu filmu próbowała się wymigać.
Nie chciałeś zbyt naciskać, lecz byłeś ciekawy. W końcu wzięła głęboki wdech i
wypuszczając powietrze zaczęła swój monolog. - To Daniel, mój ówczesny
narzeczony, ale nie wspominam tego czasu miło. Chodziłam z nim do szkoły,
później wspólnie studiowaliśmy w Bydgoszczy, tyle że inne kierunki. Byliśmy
nierozłączni, jak to młodzi. Szybko się zaręczyliśmy, ale zupełnie nam to wtedy
nie przeszkadzało. Jak przystało na romantyczkę planowałam już cały ślub,
mieliśmy listę gości, zarezerwowaną salę, zespół, księdza, właściwie, to prawie
wszystko czekało tylko na ostatni guzik. Ślub miał być w lipcu, byśmy spokojnie
zaliczyli sesję. - w tym momencie Ola zacina się i sili, by nie puścić łez.
- Olka, okej
nie musisz mi o tym teraz opowiadać. - obejmujesz ją ramieniem i wycierasz
spadającą łzę.
- Jak już
zaczęłam, to skończę. Powinnam ci właściwie zaraz powiedzieć, jak się poznaliśmy
czy jak zamieszkaliśmy razem, ale nie lubię do tego wracać. - blado się
uśmiecha i wraca do kontynuacji. - Końcem lutego na pięć miesięcy przed
wyznaczoną datą ślubu odkryłam, że jestem w ciąży. Cieszyłam się, jak oszalała. Wydawało mi się, że wszystko się układa, że będziemy żyć jak w bajce, że to
maleństwo będzie naszym cudem. Życie zweryfikowało moje idiotyczne plany.
Daniel nie był zachwycony, że w wieku dwudziestu jeden lat ma zostać ojcem.
Pokłóciliśmy się ostro, jednak sądziłam, że mu przejdzie. Nie chciał dziecka,
nie chciał mnie z dzieckiem. W kwietniu odwołałam ślub, tydzień później
poroniłam. - jest ci jej ogromnie żal. Nie spodziewałeś się, że za jej uroczym
uśmiechem i wesołymi oczami kryje się tak smutna historia. Ola opowiada dalej, a
tobie w oczach stają łzy. - Wpadłam w depresję, przerwałam studia na rok.
Później przeniosłam się na uczelnię w Warszawie, rodzicie po tym dołku chcieli
mieć mnie na oku. I tak z każdym dniem starałam się na nowo budować siebie
mentalnie i zacząć ufać facetom. Jesteś pierwszym któremu w pełni zaufałam po
tych wydarzeniach.
- I
ostatnim. - wtrącasz.
- To wiem. -
znowu lekko się uśmiecha. - Nie wiem czym mnie uwiodłeś, ale możesz czuć się
wyjątkowy. - tym razem muska twój zaróżowiony policzek. - Dlatego mam nadzieję,
że teraz choć trochę zrozumiesz mojego ojca i jego początkowo chłodny stosunek
do ciebie, ale on ciągle ma w głowie, to co przeszłam.
- Teraz
doskonale rozumiem, najpierw cię zostawił facet, a teraz wybrałaś kolesia z
nowotworem. - chciałeś rozładować atmosferę, ale dość nieumiejętnie.
- Wybrałam
tego, który wybrał mnie i wiem, że mogę mu ufać, bo jakbyś zapomniał, to weź mu
powiedź, że go kocham, okej? - z wielką intensywnością patrzy w twoje oczy w
których nic nie może się przed nią ukryć. Wie, że jest dla ciebie wszystkim.
Wie już, że jest dla ciebie motorem napędowym do walki z wrogiem wewnątrz twego
ciała, a ty? Zapewniasz ją o swojej miłości. I wcale nie okazujesz tego przez
obdarowanie kwiatami, pluszakami czy innymi błyskotkami, a przez obecność.
- Oleńka, a
jak ja ciebie kocham…
- Wiem,
Bartek. Już się uspokoiłam, więc możemy iść do łóżka czy chcesz spędzić noc na
sofie? - najbliższą godzinę spędziliście w salonie. Oddałeś szczerość za
szczerość. Opowiedziałeś jej o Wiktorii i waszym burzliwym związku w którym
tkwiłeś trzy lata. Byłeś jej to winien.
Ten wieczór
był przepełniony szczerymi wyznaniami. Ten wieczór zbliżył was do siebie,
ponieważ nie mieliście przed sobą tajemnic. Potrzebna wam była ta rozmowa.
Kolejne dni
mijały coraz szybciej i zbliżał się termin ważnych badań, które potwierdzą lub
zaprzeczą pomyślność dotychczasowej terapii. Im szybciej zbliżał się ten dzień
tym bardziej się bałaś, a przecież nie macie żadnego wpływu. Musicie wierzyć,
że jest lepiej.
Witam po przerwie, postaram się zdyscyplinować :)
Dziękuję za odzew pod ostatnim rozdziałem ♥
Dziękuję za odzew pod ostatnim rozdziałem ♥
Korzystając, że odbywają się ME piłkarzy ręcznych, chciałabym Was zaprosić na mój już zakończony blog z udziałem Dzidziusia. Może któraś nie czytała, a może którąś zainteresuje.
Jednak proszę nie zapominać o Bartku, jeszcze trochę :)
Pozdrawiam!
Jednak proszę nie zapominać o Bartku, jeszcze trochę :)
Pozdrawiam!
nie był to szczęśliwy rozdział, ale nie zawsze jest kolorowo. Cóż, Bartek musiał być w szoku, gdy usłyszał, co przytrafiło się Oli. Ale czy można się dziwić? Nie co dzień kobieta zrywa zaręczyny i traci dziecko. Dobrze, że Olka z tego wyszła. I trochę mnie dziwi, że odnalazła w sobie tyle siły, by walczyć za siebie i Bartka. Po tym co przeszła nie było to łatwe.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za bezsensowność komentarza, ale moje złe samopoczucie niekoniecznie pozwala na napisanie czegoś lepszego. Poprawię się następnym razem
Akurat przeczytałam niedawno Genetyczne cierpienie i to było genialne! Cieszę się że natrafiłam na tamto opowiadanie! :D
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału powyżej. Kolejne cudo!
Pięknie piszesz i tyle mi starczy.
Tragedia Oli chyba dla każdego jest zdziwieniem, ale życie płata różne figle ^_^
Niech Bartek wyzdrowieje i już :D
Nie no, chcę nadal twoje rozdziały i weny życzę
Całusy :*
Ola
Krócej oczywiście się nie dało?
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział mam taka cicha nadzieje, ze jednak Bartek pokona tą chorobę i wraz z Olką będą szczęśliwi
Annie
Następny poproszę dłuższy :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyniki będą pozytywne i terapia coś da bo oni zasługują na szczęśliwe zakończenie