Nieraz
zadajesz sobie pytanie jak widzisz swoje życie za rok? Jak za dwa, pięć, siedem, dziesięć? I na tym kończysz nie rozmyślając za bardzo, jak
ono będzie wyglądać, gdy będziesz miała pięćdziesiąt czy daj Boże, byś w
zdrowiu dożyła siedemdziesięciu. Każdy dzień jest cenny i nie masz
najmniejszego pojęcia, co cię może spotkać. Prócz czego, co sobie planujesz. A
już Paulo Coelho pisał: „Zawsze kiedy robię plany na przyszłość, zaskakuje mnie
teraźniejszość”. Ciebie Ola, także nieraz zaskoczyła. I nie zawsze było to miłe
zaskoczenie. W takim razie wracamy do początków pytań o twoją przyszłość. Jak
widzisz swoje życie za rok?
Za rok widzę siebie
nadal stojącą za ladą i obsługującą pacjentów. Zapewne nadal będę mieszkała z
rodzicami i piętnaście lat młodszym bratem Oskarem na uboczu Warszawy. Kiedyś
marzyłam, by zostać lekarzem, jak mama, ale szybko zrezygnowałam, gdy
dowiedziałam, że nie każdy pacjent, którego się leczy zdrowieje. Dalej chciałam
pozostać przy medycynie, jednak, jak się okazuje na jej zapleczu. Nadal będę
pracowała w aptece w której obecnie odrabiam staż farmaceutyczny. W nocy zaś
będę tęskniła za kimś bliskim, zarazem nie chcąc na nowo zaufać jakiemuś
mężczyźnie i sromotnie rozczarować, jak mi się już zdarzyło w moim dopiero dwudziestoparoletnim życiu.
Czy to jest
pełnia szczęścia dla ciebie? Absolutnie nie! Jesteś piękną, młodą kobietą,
która nie powinna poddawać się w odnalezieniu miłości po nieudanym zawodzie
miłosnym. To pracy oddajesz się w całości szukając spełnienia, przy pomocy
chorym osobom. Niejednokrotnie wysłuchujesz historie chorób, gdzie na samą myśl
przechodzą cię dreszcze. Szczególnie, gdy dotyczy to cierpienie dzieci czy osób
w kwiecie wieku. Jednak mimo szczerych chęci nie odnaleziono antidotum na
wszystkie bolączki świata.
*
Ty Bartek
także, jak widzisz siebie w przyszłości? Choćby tej najbliższej za parę
tygodni, miesięcy czy na przestrzeni kilku lat?
W najbliższej, jak i
tej trochę dalszej przyszłości widzę siebie na parkietach świata w roli
czołowego siatkarza klubu ligowego czy też reprezentacji Polski, gdzie mam
przyjemność grać. Gdy byłem mały nie marzyłem by zostać strażakiem, jak
większość chłopców, tylko dość ambitnie chciałem być lekarzem. Najlepiej
chirurgiem. Gdy miałem sześć lat zmarła moja babcia, a ja za nic w świecie nie
mogłem się z tym pogodzić. Chciałem zostać tym cholernym lekarzem, żeby ją
uratować. I pamiętam to, jakby było wczoraj, a nie kilka lat temu, jak babcia
obiecała, że poczeka aż ją wyleczę. Nie poczekała. Wtedy nie rozumiejąc wielu
spraw obraziłem się na nią i nawet nie upuściłem jednej łzy po jej śmierci.
Przecież mi obiecała, że poczeka…
Im stawałem się starszy tym bardziej
podpatrywałem tatę i chciałem być taki, jak on. Los i ciężka praca sprawiły, że
podążyłem tą ścieżką i spełniam się w roli zawodowego siatkarza. Obecnie potrzebuję
tylko zdrowia, bo dzięki niemu mogę zajść jeszcze dalej albo mogę zakończyć grę
w piłkę siatkową z kretesem. A co będzie dalej? Nie wiem. Chyba chciałbym mieć
rodzinę i dzieci? Na razie mam dziewczynę, która jest mi bliska, ale nie wiem
czy to miłość. Czy to ta prawdziwa, jedyna. Czas pokaże.
Bartek, masz
dość przyziemne marzenia, jak większość dorosłych osób. Oczywiście te z
założeniem rodziny, bo nie każdy jest obdarzony talentem, który ty
oszlifowałeś. Mając takie parametry, jak ty ciężko sobie wyobrazić ciebie
pracującego w biurze. Robisz to, co uwielbiasz i dodatkowo masz z tego niezłe pieniądze i
przyjemność. Jednakże każdy wyskok w górę, każdy upadek do obrony piłki
powoduje intensywną eksploatację organizmu. Mając zaledwie ponad dwadzieścia
lat twoje stawy wyglądają, jak u osoby w średnim wieku i z roku na rok,
wszelkie zmiany będą postępować.
*
Co was łączy?
Młodość.
Witam na moim ostatnim blogu :)
Zaczynałam od Bartka i kończę na Nim. Wiele dziewczyn wykruszyło się z blogspota, ale mam nadzieję, że będziecie ze mną ten ostatni raz :) O ile w ogóle pałacie jakąkolwiek sympatią do tego zawodnika i lubicie co piszę, bo zauważyłam, że modne zrobiło się 'nielubienie' go.
Zaczynałam od Bartka i kończę na Nim. Wiele dziewczyn wykruszyło się z blogspota, ale mam nadzieję, że będziecie ze mną ten ostatni raz :) O ile w ogóle pałacie jakąkolwiek sympatią do tego zawodnika i lubicie co piszę, bo zauważyłam, że modne zrobiło się 'nielubienie' go.
Mam do skończenia także Pawła, więc i tam Was zapraszam.
Tę historię miałam publikować po jej całkowitym napisaniu, ale nie wiem kiedy, to mogłoby nastąpić, więc będę miała motywację (czasową), by pisać, a mam nadzieję, że także dzięki Wam o ile zechcecie tutaj zaglądać? :)
Jak już tutaj weszłyście, to zostawcie jakiś ślad w postaci komentarza, bo aż głupio mi, by o tym przypominać... Kolejny za dwa tygodnie - na pewno (chyba, że uda mi się wcześniej zapas napisać).
Pozdrawiam!
Między innymi ja się powoli wykruszyłam, ale tu muszę być, żeby ci podziękować za te cudowne blogi, za rozmowy, za poznanie takiej osóbki jak ty :*
OdpowiedzUsuńmoda na brak sympatii do Bartosza? Szczerze mówiąc jakoś tego nie odczułam, bo królem hejtu w ostatnich tygodniach jest Andrzej Wrona (nie muszę wyjaśniać dlaczego, to oczywiste). Prosiłaś o szczerą opinię więc taka ona będzie.
OdpowiedzUsuńProlog napisany ciekawie, nie będę ukrywała, że poczułam pewnego rodzaju bliskość z główną bohaterką. Wiele z nas w młodym wieku przeżywa wielką, nieszczęśliwą miłość, a potem się zraża do mężczyzn, czyż nie? I nie oszukujmy się, ale paradoksalnie to ten gatunek, który nas zranił, jest jednocześnie tym, który potrafi nas uleczyć. No, ale Ola odkryje to w końcu i chcąc nie chcąc będzie zmuszona pogodzić się z tym faktem.
Co do Bartosza - rozumiem go. Sport to pewnego rodzaju uzależnienie, a jak to zwykłam mawiać, istnieją takie pasje, które wybierają sobie konkretną osobę. Taki jest właśnie sport. To on wybiera sobie człowieka, a nie na odwrót. Tylko, ze w tym wszystkim trudno jest znaleźć czas na miłość. A jak się ją znajdzie to mam wrażenie, że pielęgnuje się tę miłość podwójnie.
Trochę głupoty piszę, ale już nie będę, obiecuję. Prolog jednak wprowadził mnie w nostalgiczny nastrój i teraz pewnie będę siedziała analizując w głowie to, co przeczytałam. A jeśli siedzę i nad czymś myślę to znaczy, że naprawdę mi się podobało. Obyś utrzymała taki poziom do samego końca, bo teraz jest naprawdę super i ustawiłaś sobie wysoko poprzeczkę.
Cóż, kończysz swoją blogową przygodę Bartkiem i Olą, ja nimi zaczynałam. W sumie to tak, jakby zamknęła się jakaś klamra. Jedna z nas tymi bohaterami zaczęła, druga nimi kończy.
Piszę jak potłuczona, dlatego pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny :)
To prawda, co raz mniej nas tutaj, sama planuję niebawem opuści to grono, ale co by się nie działo, będę tutaj!
OdpowiedzUsuńIntrygująca forma prologu, która sprawa, że chce się więcej. Zwłaszcza, że niewiele nam ujawniasz. Możemy się jedynie domyślać, że Ola przeżyła wielki zawód miłosny przez co nie potrafi zaufać mężczyznom, a Bartek nie jest pewny własnych uczuć, bo jego życie kręci się wokół siatkówki. Czekam po prostu na więcej!
Ściskam ♥
Znowu Bartek.
OdpowiedzUsuńZnowu w Twoim wykonaniu.
Już jestem pewna, że to będzie ponownie jeden z najlepszych Twoich blogów dla mnie :)
Jedynie szkoda, że ostatni... :(
Czekam niecierpliwie na nowy rozdział! :)
Pozdrawiam, Ala :)
Mnie tam się podoba prolog i nie mam żadnych zastrzeżeń, jestem ciekawa co będzie dalej. Zapowiada się na prawdę obiecująco!
OdpowiedzUsuńCo do hejtu na Bartoszu to generalnie nic do niego obecnie nie mam. Początkowo nie podobało mi się jego zachowanie, tkzw. okres ostatnich dwóch lat. Teraz mi się wydaje że się ogarnął czy coś w tym stylu. Jednak nie mnie to oceniać, dla mnie jest wartościowym zawodnikiem reprezentacji, który ma swoje lepsze i gorsze chwile :)
Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam Tola.
No, to w końcu przysiadłam, aby nadrobić zaległości tutaj, a jak skończę tutaj, to i zawitam na drugiego (a w gruncie rzeczy - Twojego - pierwszego Bartka :) ).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sam pierwszy rozdział - mało nam tu zdradzasz szczegółów, ciężko cokolwiek napisać, czy ocenić, ale liczę, że rozwój kolejnych odsłon nam wszystko wyjaśni. ;)
A ja tam Kurka lubię. Owszem, był taki czas, że mnie irytował swoim zachowaniem, ale generalnie gdzieś tam ta nic sympatii pozostała, tak więc... :) Kiedy dowiedziałam się, że w tym sezonie będzie zasilał szeregi MOJEJ Resovii, to jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić w ogóle, jednak teraz stwierdzam, że jest całkiem fajnie i - co najważniejsze - Bartek spełnia się na nowej - starej dla siebie pozycji. :)
ściskam :*